piątek, 12 października 2018

Nareszcie...

... pozbyłam się komórki, która żyła swoim własnym życiem.

Jakaś azjatycka cholera to była. Od początku płatała niezliczone figle. Pierwsza w mojej karierze dotykowa sztuka, a tak wrażliwa, że nie na moje zgrzybiałe  paluchy. Ile ona mi numerów (dosłownie) wykręciła, ludzkim słowem nie opisze. 

Bywa, że prowadzę nocne Polaków rozmowy  z trzema przyjaciółkami. Zasięg u nas, w grajdołku, marny, więc często znienacka rozmowa się urywała, po czym moja komórka ,,sama'' dzwoniła do różnych osób z listy. Szczególnie upodobała sobie w tym względzie kontakty najrzadsze i potrafiła np. po pierwszej nad ranem dzwonić do jakiejś koleżanki z czasu studiów, z którą nie miałam kontaktu od lat. Wyrywałam taką bidulę ze snu głębokiego i musiałam się gęsto tłumaczyć...

Gdy zdarzało mi się nieco za mocno przycisnąć aparat do ucha, wtedy na ekranie zjawiały się numery kilkunastocyfrowe, a ja potem drżałam, czy nie dodzwoniłam się np. do Mozambiku czy innego Wybrzeża Kości Słoniowej? 

Choć telefon był imieninowym prezentem od Małża, klęłam na niego (tzn. na komórkę, nie na ślubnego) regularnie przez ponad dwa lata. A kolega małżonek z równą regularnością zarzucał mi nieumiejętność posługiwania się urządzeniem. Do momentu, gdy sam musiał skorzystać! Wtedy doznał iluminacji i postanowił dokonać zmiany.

I tak od wczoraj mam ,,normalny'' egzemplarz, troszkę różnic w obsłudze, ale to do opanowania. Najważniejsze, że koniec niechcianych przygód!

***

 Wczoraj inwazja biedronek na nasz dom. Setki, a może i tysiące oblazło mury budynku od słonecznej strony. Futryna drzwi wejściowych tak oblepiona, że po wejściu do mieszkania strzepywaliśmy z siebie owady... I podobno to nie nasze poczciwe siedmiokropki, tylko jakaś egzotyczna odmiana...


PS. Zaliczyłam ,,Kler''. Powiedziałabym, że raczej współczucie niż oburzenie odczułam...

10 komentarzy:

  1. Witaj Zgago! Przeczytaj artykuł o tych biedroneczkach, podaje link: http://buzz.gazeta.pl/buzz/7,156947,24029756,inwazja-gryzacych-owadow-z-azji-w-calej-polsce-biolodzy-biedronki.html#a=158&c=83&s=BoxRozImg3
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeskok tu, ze zwykłej komórki na smartfona jakoś przeżyłam, choć "byłam cała w nerwach" i na nie. A córcia zamiast mi coś tłumaczyć stwierdziła, że "smartfon obsługuje się intuicyjnie"- no myślałam, że zejdę ze śmiechu.Ale już się z tym sprzętem dogadałam, choc jak dla mnie za wiele tych aplikacji. No ale część z nich nieodzowna, np. kupno biletów do metra, tłumacz, licznik kroków, nawigacja i kilka innych. Już nawet nauczyłam się pisać na tym ustrojstwie maile.Jak tak dalej pójdzie to dojdę do etapu by sprawdzać na nim, czy jeszcze jestem tu czy gdzieś w przestrzeni kosmicznej.
    Twój mąż to jak mój i też czasem musi uznać, że to nie żona jest "nie za bardzo gramotna".
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwa lata takich przebojow! Ty to masz nerwy ze stali :) Ja bym wczesniej sie tego pozbyla. Na razie u mnie szajsfon tylko do zabawy i odbierania zdjec pieskow, a na codzien stara mala komoreczka, ktora sluzy do telefonowania, tylko!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najchętniej bym właśnie została przy starej, poczciwej Nokii, bo ja nie mam potrzeby, by korzystać ze wszystkich możliwości. Ot, zadzwonić odebrać, sms wysłać, ewentualnie nastawić budzik i czasem pstryknąć fotkę.

      Usuń
  4. I ja byłam na "Klerze". I miałam dokładnie takie same odczucia. A już na pewno nie byłam oburzona.

    OdpowiedzUsuń
  5. wszystko zależy od potrzeb, jeśli nie musisz korzystać z różnych aplikacji w przestrzeni publicznej to nie ma się co męczyć, dla mnie ifon to wygoda i nieprzerwany dostęp do internetu

    OdpowiedzUsuń
  6. Z internetu korzystam wyłącznie przez komputer stacjonarny. Jakoś nie po drodze mi z postępem...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...