wtorek, 1 stycznia 2019

Noworocznie

Lepiej, żeby nie sprawdziło się porzekadło, że jaki Nowy Rok, taki cały kolejny... Albowiem  w bliższym i dalszym towarzystwie jak nie żołądkówka, to katary, kaszle  i prychania. Istny pomór!

Osobiście też rzężę niezgorzej, a chusteczek zużywam ponad roczną normę krajową... Na szczęście bez dodatkowych atrakcji. Ani temperatury, ani w kościach łamania.

W 2019 wkroczyliśmy w grajdołku przy umiarkowanej kanonadzie pirotechnicznej. I w towarzystwie malutkiego (200 ml) szampanika na dwoje. Nie jesteśmy bowiem koneserami tegoż. 

O ile nasze dwie suki reagowały na fajerwerki tylko wzmożoną ciekawością, o tyle Asi Bilbo przerażony był już kilka dni wcześniej. Bo pojedyncze wybuchy było słychać. I, mimo tabletek na uspokojenie, ledwo przeżył Sylwestra... Kocica nasza tarasowa się nie ujawniła podczas ,,bombardowania'', więc trudno powiedzieć, jaka była jej reakcja. 

Postanowień noworocznych, jak wiecie, nie popełniam od lat. Za to otrzymałam wytyk służbowy od mojej poznańskiej Marysi, że nie odezwałam się w nocy z życzeniami. No, może wobec tego  cały rok będę ,,potępiana''... Trudno!~

Jutro goszczę Sister i Szwagra. Oj, będzie się działo! Michał przetestuje wszystkie ubiegłoroczne nalewki, tym razem wyjątkowo w towarzystwie Małża, który ten jeden raz w roku degustuje alkohole mocniejsze niż piwo. My z Basią pozostajemy wierne białemu winku... W menu obiadowo-kolacyjnym różności, bo Szwagier mięsożerny, a Sister  wegetarianka. Ja w zasadzie od dwóch miesięcy prawie też. Nie oparłam się jednak w Święta kaczce w wykonaniu teściowej Asi... 

Wszystkim moim Sympatykom życzę cudownego roku! Bez niemiłych niespodzianek Losu...

6 komentarzy:

  1. Grażynko- zdrowia i lepszego niż miniony, Nowego Roku!!!
    Prawie 16 lat spędzałam wszystkie Sylestry zamknięta ze psem w łazience. Te medykamenty na psie uspokojenie nic a nic nie pomagały, podałam tylko raz i więcej nie, skoro i tak nie pomogło.
    Powinny być wydzielone jakieś tereny dla amatorów tej rozrywki, a nie żeby wszystkich męczyć tyn hałasem i zatrutym powietrzem.Podczas tych wybuchów wydzielają się opary baru.
    Tu była w tym roku istna masakra, bo większość była wyposażona w jakieś nowe ognie, połączone z petarda hukowa, co dawało efekt jakby bomba wybuchła. Do tego było mokro, ciepło i cała dzielnica była zasnuta jakby mgłą, bo tyle było dymu.I tak walili od 8 wieczorem do 2 w nocy, a potem jeszcze jakiś niedojda walnął 3 razy już o 4 rano. Przyznam się bez bicia- miałam naprawdę mordercze instynkty, żałowałam,że nie mam czegoś do polania z loggii na debili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślałam, że już większych kretynów niż u nas nie ma... W tej kwestii, rzecz jasna.

      Usuń
  2. Mnóstwa dobra i szczęścia w tym Nowym Roku!
    U nas w Grajdołku też huczało i strzelało... Owszem, obejrzeliśmy sobie kolorowe pióropusze fruwające po okolicznych osiedlach, ale - co ze zdziwieniem stwierdziliśmy, na naszym była cisza. Czyżby przyszło nowe? :)
    Pozdrawiam serdecznie i noworocznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stopniowo lud będzie mądrzał, mam nadzieję... Twojej Rodzince, Ewuś, też najlepszego roku!

      Usuń
  3. Postanowień także nie robię, po co się stresować?
    Pozdrawiam noworocznie i zdrowia życzę:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O zdrówko lepiej dbać to chyba jedyne sensowne postanowienie. Buziaki i najlepszego!

      Usuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...