czwartek, 15 sierpnia 2019

Festiwalowo

Za moich bardzo młodych lat nikt chyba nie wyobrażał sobie, by nie oglądać festiwalu opolskiego i sopockiego. Ulice pustoszały, kto żyw zasiadał przez małym ekranem... A potem dyskusje, wymiana zdań, kto jak śpiewał, jak gwiazdy były odziane itp.

Od lat nie oglądam. Wyrosłam chyba... Opole funkcjonuje nieprzerwanie, Sopot stał się miejscem bardzo dziwnych imprez.  Czasem zaliczam jakąś migawkę i tyle. 

Tym razem zrobiłam wyjątek dla Sopotu, albowiem dziecię osobiste zaangażowało się w chórkach
 okołogwiazdowych . Dziś tkwiłam przed telewizorem dzielnie przez niemal trzy godziny. Bez wielkiej satysfakcji jednakowoż... Nie, żebym odmówiła klasy rzeczonym chórkom, bynajmniej. Raczej, by przetrwać czas opieki nad wnuczątkami. Generalnie utwierdziłam się w przekonaniu, że czas poświęcony festiwalom, to czas stracony...

A wczoraj... Zaplanowane godziny  ze Szwagrem. Przygotowałam okazjonalny obiadek, deser  itp. Tymczasem M. oświadczył, że ma do wydania na obiad pewną kwotę, jeśli nie wykorzysta, to przepadnie - kwota, nie Szwagier. Więc wśród grzmotów, deszczu i gradu udaliśmy się do niedalekiego przybytku, by finanse wykorzystać. No, owszem, zaliczyłam po raz pierwszy gotowanego małża, który był całkiem smaczny, ale generalnie porażka! Dziś żołądek rozedrgany, u Małża takoż. Nieskromnie powiem, że mój obiad byłby z pewnością zdrowszy!


9 komentarzy:

  1. Już nawet zapomniałam, że takie festiwale jeszcze funkcjonują.
    Pewien globtroter zawsze mi mówił,by owoce morza spożywać tylko blisko miejsca ich połowu, a nie o kilka setek kilometrów dalej.I myślę, że miał rację. Bo naprawdę nigdy nie wiadomo co się z nimi działo od chwili połowu do chwili wrzucenia do garnka.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Im jesteśmy starsi, tym częściej to powtarzamy...

      Usuń
  3. Myślałam, że to ja jestem dziwna, gdyż wspomniane przez Ciebie festiwale i mnie nie porywają, chociaż w młodości zachowywałam się tak jak opisałaś. Nigdy nie jadłam owoców morza, więc nie powinnam mówić "nie lubię", ale mnie od samego patrzenia w tv na dania z nich, robi się niedobrze. Zgadzam się, że domowy obiad nie tylko zdrowszy i tańszy, ale i objętościowo większy(można się najeść, a nie tylko popatrzeć na przystrojenie talerza). Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krewetkę czasem zjem, bez przykrości, natomiast w życiu nie tknę ośmiornicy... Ściskam takoż.

      Usuń
  4. Od lat nie ogladam festiwali, poniekad z powodow ode mnie niezaleznych. Jakos przezylam i nawet mi dobrze ;)

    Poza tym, w lipcu mialam niewatpliwa przyjemnosc zobaczyc i uslyszec Twoja utalentowana Corke w Szczecinie w amfiteatrze. Bardzo mily koncert, wokalnie i muzycznie. Ciesze sie, ze moglam ja uslyszec na zywo :) Nawet podeszlam pod scene po, ale Twoja Corka rozmawiala ze szczecinskim muzykiem (nie pamietam nazwiska), i nie chcialam przeszkadzac. Pozdrawiam Was obie serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stanowczo trzeba było podejść, z Asi żadna gwiazda, z każdym chętnie pogada, a juz z moimi znajomymi blogerami na pewno!

      Usuń
    2. W takim razie nastepnym razem :)

      Usuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...