Miskę z jedzeniem dla naszej tarasowej koty stawiamy tuż obok drzwi na balkon. Dlatego niemal przez cały dzień mamy podgląd na osobniki korzystające z karmy.
Najczęściej na niedojedzone przez Burą resztki przychodzi taki pręgowany białołapy samiec, którego nasza traktuje bardzo liberalnie. Podejrzewamy nawet, że to może być jej syn... Natomiast, gdy pojawia się całkiem biały kocur sąsiadów, nasza kota syczy i przegania intruza.
Od kilku dni przychodzi trójkolorowa prześliczna kotka, ale o wrednym charakterze. Nie daje się pogonić naszej, wręcz przeciwnie, rządzi się jak szara gęś.
No, ale dwie godziny temu przeżyłam szok. Coś zaczęło chrupać intensywnie. Patrzę, co to za dziwny kot? Pysk jakiś długi... W pokoju, gdzie siadam przy kompie, panuje półmrok. Zapalam podręczną latarkę, patrzę, a tu... lis! Najspokojniej w świecie pochłania kocią karmę, mało tego, wcale się nie wystraszył, gdy mu dałam światłem po oczach...
Nie wiem, gdzie w tym momencie była kota, czy poszła na nocne łowy, czy schowała się w budzie? Tak czy siak reakcji nie było!
W tutejszym Volksparku są lisy i dzikie króliki.. Dzikie zwierzęta coraz częściej przychodza na terytoria miejskie, bo łatwiej tu o pokarm. W Warszawie na osiedlu to były nawet i kuny, a jeże wieczorami tuptały całymi rodzinkami na spacer.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Przyroda bliżej człowieka?... Na to wygląda! Pozdrawiam ciepło...
UsuńNa moim osiedlu, w srodku duzego miasta pate lat temu widzialam po zmroku lisa. Najpierw zdziwilam sie, co to za dziwny pies (od lat nie widuje sie juz u nas bezdomnych psow, wszystkie wylapane przez hycli), jakos tak przemykal cichcem, dopiero jak wszedl w krag swiatla latarni zobaczylam charakterystyczny pysk i ogon. Jakies 2 km dalej jest taki miejski las, pewnie stamtad przyszedl. Co do jezy to latem regularnie je widuje, czasem mnie nawet przestraszyly,bo tak nagle sie pojawialy. Ale bardzo je lubie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam jeże, choć też mnie czasem straszą po zmroku...
UsuńA ta Wasza kota ma swoja budke na tarasie? Pamietam, wspominalas, ze Ty zdecydowana pdiara, za kotami nie bardzo, wiec kot w domu raczej wykluczony.
OdpowiedzUsuńMa domek dwuizbowy. Do domu nie wpuszczę, na pewno. MOże jestem wredna, ale aż tak kotów nie lubię.
UsuńDwuizbowy az? Fajnie:)
UsuńI faktycznie tam mieszka?
Psiara.
OdpowiedzUsuńpewnego dnia ta trójkolorowa przyprowadzi Wam na taras potomstwo
OdpowiedzUsuńNie daj Boze, już raz to przezyłam...
UsuńI co zrobiliscie?
UsuńDzięki sąsiadce z naprzeciwka, która pracuje u weterynarza, udało się przychówek zagospodarować, a kocicę potem wysterylizować.
Usuńnie zbliżaj się do niego na wszelki wypadek,jesli taki smialy,to może być chory:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Nie zamierzam, oczywiście.
UsuńCoraz częściej i odważniej przychodzi dzika zwierzyna do ludzi. U nas najczęściej są to dziki. Choć zeszłej zimy pod szkołą kicał najprawdziwszy zając. A to środek miasta, jakby nie było...
OdpowiedzUsuńCoraz dziwniejszy ten świat...
Usuń