Jakoś tak w tym roku bardzo spokojnie idą przygotowania do Świąt. Bez spiny zbytecznej i męczenia się...
Barszcz się kisi, farsz do pierogów gotowy, pasztet gotowy do upieczenia, pierniczki upieczone i ozdobione (po jakichś dwudziestu latach przerwy od ,,pierniczenia''), szyszki z ryżu dmuchanego gotowe, prezenty spakowane. Kapucha od dziś się gotuje, do wtorku będzie idealna.
Na sobotę, niedzielę i poniedziałek tylko pojedyncze czynności, by i pleckom dać komfort przedświąteczny. I tylko tradycyjnie widmo głodu obiadowego zajrzy w pierwszy dzień po Świętach, bo u nas tak zawsze. Dwudziestego siódmego grudnia bywam co roku chyba jedyną klientką sklepów mięsnych... Słodkości i potraw śniadaniowo-kolacyjnych natomiast w bród, bo dzielimy się rodzinnie przy pożegnaniu.
Ledwo przeminie Boże Narodzenie przybywają Sister i Szwagier. Odbędzie się tradycyjna degustacja nalewek. Tym razem aż ośmiu... Ilości więcej niż symboliczne, ale mus każdej spróbować. Co roku czekam z drżeniem na ekspertyzę Szwagra...
I tylko trochę żal, że znów bezśnieżnie...
Udanej degustacji życzę i więcej wiary, że może sypnie śniegiem jeszcze w tym roku. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTobie także pięknych i szczęśliwych Świąt!
OdpowiedzUsuń