Wreszcie się doczekałam konsylium i początku terapii...
Łyżką dziegciu jest tu niewątpliwie fakt, że chyba jeszcze przed świętami czeka mnie kilkudniowe zapakowanie do szpitala, ale nic to, byle wypuścili na Wigilię... Jutro mam nadzieję dowiedzieć się więcej o tym, co mi tym razem nakapie do żyły. Zdaje się, że coś nowego, bo podpisałam zgodę na program pilotażowy. Cokolwiek to jest, przyjmę z dobrodziejstwem inwentarza, wierząc że pomoże!
Jakoś tylko muszę poukładać sobie sprawy świąteczne, by pogodzić wszystko. Myślę, że się uda...
Dziękuję :) Ja też jestem przekonana, że nowa terapia pomoże. A Święta na pewno uda się zorganizować. Dużo zdrowia życzę. Trzymam kciuki i wysyłam moc uścisków. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzieki, też ściskam...
UsuńDobrze, że się zgodziłaś na ten program pilotazowy, wg mnie to zwiększa Twoje szanse. Jedna z blogerek ( mieszka nie w Polsce) przeszła u siebie leczenie eksperymentalne i dzięki temu nadal żyje. Leczenie zdecydowanie jest ważniejsze niż święta i z pewnością cała Twoja rodzina też tak uważa.
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
Jak zawsze rozsądnie. Oby więcej naszych rodaków tak myślało.
UsuńWspaniale, że zaczynasz leczenie, mocno wierzę w powodzenie- wszak pozytywne nastawienie to połowa sukcesu :-)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za to, że będzie dobrze. Wytrwałości Ci życzę.
OdpowiedzUsuńPowodzenia ,przesyłam moc pozytywnej energii:))Jeszcze nie jedne święta przed Tobą,nie ma co nimi się przejmować. Ściskam:)))
OdpowiedzUsuńWszystko sie na pewno uda,zdrowie najwazniejsze.
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne.
UsuńNowa terapia została zastosowana w magicznym czasie, więc jej skutki też będą magiczne, gorąco w to wierzę. A na święta życzę spełnienia wszystkiego, o czym marzysz. Uściski.
OdpowiedzUsuńdługo nic nie piszesz..
OdpowiedzUsuń