Nie kojarzyłam jakoś faktu, że moim poczynaniom w kuchni gdyńskiej zawsze towarzyszy obecność pierzastych na parapecie, ze skutkami tegoż. A ,,skutków'' narosło! Ze 2 centymetry guana. Gdy otworzyłam okno celem umycia i ujrzałam ptasi urobek, zamarłam ze zgrozy...
Ze czterdzieści minut z tym walczyłam przy pomocy wszelkich dostępnych środków. Bez całkowitego sukcesu zresztą... A po drodze takie pomysły mnie nawiedzały, że strach się przyznać. Posypanie parapetu tłuczonym szkłem to była wersja najbardziej soft!
Nie mam specjalnego sentymentu do ptaków. Ale gołębie zawsze lubiłam. Do dziś...
mawiamy na nie "latające szczury", cały Kraków jest osrany i lubią je chyba tylko turyści
OdpowiedzUsuńGołębie nie tylko brudzą, ale i roznoszą choróbska! Lubę ptaki, mieszkałam 4 lata nad stawami i dodatkowo w rezerwacie orlika białego, więc miałam okazję obserwować przeróżne gatunki, a przy okazji je poznać. Ja im tam nie wadziłam, ale po powrocie do domu zastałam moje wszystkie parapety w "obgównionym" stanie (pardon, ale delikatnie do sytuacji się nie da!) - oazało się, że nowy sąsiad hobbystycznie hoduje gołębie, a te upodobały sobie mój sad i dom. Kupiłam na allegro 4 szt. /po 30zł szt./ tzw. kruki - odstraszacze, bo miały super pogonić gołębie i inne latające. Ale gołębiska już po tygodniu się z nimi zaprzyjaźniły, niektóre siadały im nawet na głowę. Niestety, ale mąż przyczaił się i potraktował ich hukowym... przeniosły się w dalsze sąsiedztwo, poza moją posesję, a kolejne pokolenia też już to miejsce omijały... jakieś wdrukowanie? I parapety są czyste!
OdpowiedzUsuń...oj łącze się w bólu z tobą, u nas ptaszyska pięknie ozdabiają szyby w oknach i to zazwyczaj wtedy kiedy człowiek je umyje. Dodatkowo nie są to jakieś małe paćki, tylko długie biegnące prze całą długość tafli krowie placki. Już myślę, że ktoś je częstuje laksigenem, he he he...
OdpowiedzUsuńPrzerabiałem taką babcię sąsiadkę w pierwszym mieszkaniu.Poniżej mnie mieszkała staruszka i dokarmiała. Na moim parapecie siedziały gołębie iu czekały na tradycyjną michę. Srały przy tym z niecierpliwości
OdpowiedzUsuńZałożyłem żyłki nad parapetem i to pomogło.
Pozdrawiam
Tylko współczuć serdecznie
OdpowiedzUsuńZ Krakowa, nie używałam, ale rozważam, link z Allegro:
OdpowiedzUsuńhttp://allegro.pl/kolce-igly-na-golebie-ptaki-antyptak-ochr-14-18-cm-i3089381995.html
A mogłaś rozpuścić i mieć super nawóz do kwiatków...
OdpowiedzUsuńPo każdej zimie muszę doczyszczać balkon, bo karmię sikorki i dowody tego są potem na terakocie. Polewam ją środkiem do usuwania kamienia z sanitariatów i innych rzeczy, rodem z Lidla. Można też Cilitem. Radziłabym strzelać do sąsiadek , budżet zaoszczędzi na rentach i emetyturach. Moje sikorki brudzą tylko mnie, ale nie nie ma tego tak dużo, bo one nie mają zwyczaju przesiadywania u mnie. Jedzą i spływają.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
U nas grasują wrony. I mewy. Gołębie, tylko na rynku:)
OdpowiedzUsuńŻyłka - raz. Koty w oknie - dwa. karmnik na podwórzu - trzy (lepiej dalej nieco zanieść) Ale i tak jak jest drzewo jakie - lepiej pod nim samochodu nie stawiac:-)
OdpowiedzUsuńMy własnie karmnik mamy - ludzie i tak ptaszyska dokarmiaja - ostatecznie resztki jedzenia gdzies trzeba - a swin nie ma. Zresztą - gdyby świnie latały to patrz co by było!
Nie lubię gołębi -sorry...
OdpowiedzUsuńPieczone gołąbki...
OdpowiedzUsuńJadało się u Teściów, ale tylko na najbardziej uroczyste okazje...
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie ma przymusu, by lubić!
OdpowiedzUsuńMoże by tak sztuczny kot?
OdpowiedzUsuńW Gdyni co krok, to sroki. Mew też pod dostatkiem...
OdpowiedzUsuńTego na kamień jeszcze spróbuję, jak się cieplej zrobi. Bo to wczorajsze okno na razie skutkuje megakatarem...
OdpowiedzUsuńHa, ha! Następnym razem Cię zaproszę do produkcji!:)
OdpowiedzUsuńZnam te krakowskie metody!
OdpowiedzUsuńNiestety...
OdpowiedzUsuńSpróbujemy i żyłek!
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Na czystym najchętniej paskudzą, higieniści się znaleźli!
OdpowiedzUsuńCzyli co? Flintę kupić?!
OdpowiedzUsuńTuryści z okolic niezagołębionych chyba...
OdpowiedzUsuńMąż miał akurat p......t hukowy na "wyposażeniu" na kormorany i czaple... a "domowo" wystarczą dwie butelki plastikowe z kamykami w środku... połomotać parę razy, by kojarzyły to miejsce ze strachem, hałasem.
OdpowiedzUsuńDzięki za radę, będę łomotać!
OdpowiedzUsuń