... nowego roku szkolnego łączę się w bólu z całym bractwem nauczycielskim oraz uczniowskim! Dochodzą słuchy, że znów jakieś szkołowe rewolucje się przetoczą,dokonywane, jak zwykle, na żywych organizmach. Strach się bać!
Wnuk starszy mi debiutuje w zerówce. Wbrew telewizyjnym reklamom mądrzy rodzice nie wysłali Seby do pierwszej klasy. Niby mogli, bo dziecię bystre, ale po co rok dzieciństwa zabierać? W dodatku wnusio nie z tych wielkich i potężnych, drobizna raczej, więc niech ma jeszcze rok na ,,zmężnienie''. U chłopaków to jednak ważne...
Przy okazji wspomnianej w tytule, tudzież w obliczu ostatniego postu Krotochwilki, przypomniały mi się najweselsze momenty mojej belferskiej kariery. Pozwolę sobie podać kilka przykładów, co potrafią dzieciaki.
Taki na przykład Piotruś G. przed laty, gdy ósma klasa pisała dwugodzinne wypracowanie, bodajże z Jacka Soplicy, poprosił nagle o wyjście do toalety. Nie byłam sadystką, wypuszczałam przy takich okazjach. Pod koniec klasówki wszyscy grzecznie oddali prace. Patrzę ci ja, a Piotrek mi oddaje rzecz następującą: praca na 2 strony A-4, a jakże, ale charakter pisma jakby obcy. W miejscu, gdzie zwyczajowo dzieciaki się podpisywały, w lewym górnym rogu, dwie linie ,,zagryzdane'' długopisem, ale spod spodu wyraźnie widać: Marta Sz.! Powyżej natomiast zamaszysty podpis Piotrusia-Wynalazcy! Najlepsze było jego totalne zdziwienie, jakim cudem ja odkryłam jego fałszerstwo! - Piotrek, obrażasz mnie, skoro myślałeś, że nie zauważę! - odrzekłam.
Inny przypadek. Patryk M. Urocze stworzenie, choć i piorun jednocześnie, skłonny do najgłupszych pomysłów. Do spółki z Pawłem K. Któregoś dnia mnie skrajnie wkurzyli obaj, dostali uwagi i mieli przynieść nazajutrz podpisy rodziców. Paweł się wywiązał, natomiast gdy zagadałam Patryka o podpis, jakoś się wiercił, kręcił, w końcu podszedł. Pokazuje mi dzienniczek, a ja omal nie padnę z radości. Albowiem pod uwagą tkwi kulfoniasty (ewidentnie patrykowy) podpis ,,HELMUT''. Tak popularnie na wsi nazywano ojca Patryka. On chyba sam nie wiedział, jak tato ma naprawdę na imię! Nawiasem mówiąc, Heniek mu było...
Przypadek trzeci, niewiarygodny! Miałam kiedyś w klasie jednojajowe bliźniaki męskie. Pawła i Grześka. Kiedy pisali prace klasowe dwugodzinne, sadzałam ich na skrajnych brzegach, jak najdalej od siebie. Chcecie, to wierzcie, chcecie nie wierzcie, pisali identyczne prace, robili te same błędy w tych samych słowach, prace były jak pisane przez kalkę!
I jeszcze ,,pipaci''... Miałam dzieciaka, który nie odróżniał ,,p'' od ,,r''. Sam się podpisywał,,Piotp''... W wypracowaniu o Robinsonie Cruzoe pojawili się właśnie ,,pipaci''...
Jeszcze takiego miałam dzieciaka, który miał problem z dźwięcznymi i bezdźwięcznymi! Uczniowie nadali mu ksywkę ,, Fesufiusz''...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Żyję,żyję
Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...
-
Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...
-
Wkroczenie w wiek ciociowo-babciowy swoje prawa ma. Ale niekoniecznie trzeba z nich korzystać... Ciocie i babcie zapamiętane z dzieciństwa m...
-
... za Waszą ,,obronę''. Chyba przejęłyście się słowami Elizy bardziej niż ja sama. Mnie tylko do głębi oburzyło nazwanie ,,byle jak...
Chyba nie pozostaje nic innego jak podziękować za kondolencje ;-).
OdpowiedzUsuńRównież ślę wyrazy współczucia dla wszystkich nauczycieli oraz uczniów (no uczniom jednak trochę mniej współczuję bo dziś młodzież już nie taka jak kiedyś i szkołą raczej sobie za bardzo głowy nie zawracają). A ja zaraz zaczynam pierwszą (nie tylko pierwszą w roku szkolnym ale moją pierwszą w ogóle) lekcję - z drugiej strony barykady :-). To dziwne uczucie....
Jeśli chodzi o bliźniaki potwierdzam. Dobrze znam autopsji fakt , że jeden myśl zaczynał , drugi kończył. Na każdy temat. Pozdrawiam....
OdpowiedzUsuńO moim młodszym także mogłabym godzinami o jego ,,sukcesach" szkolnych. Cwaniak" !! Zawsze sobie radził w szkole i naukę traktował za bardzo na luzie.Raz mu to ukróciłam, i ze zmową z nauczycielami repetował klasę.Dobrze na tym wyszedł, zrozumiał że wszystko, ale do czasu. Z całej mojej trójki ma najlepsze świadectwo maturalne W życiu także ,,Cwaniak" ale to chyba dobrze . zresztą to pracowity człowiek i pracę i jako ojciec rodziny jest wyjątkowo sumienny.
OdpowiedzUsuńSwietne historie:-)
OdpowiedzUsuń...z tym wysyłaniem dzieci do szkoły w wieku sześciu lat to jakaś paranoja, wyścig szczurów i zabieranie dziecku dzieciństwa. Takie jest moje zdanie...
OdpowiedzUsuń:)) Ale fajnie się czyta takie belferskie wspominki.
OdpowiedzUsuńA bliźniakami mnie naprawdę zadziwiłaś!
Po belferskiej karierze, został mi zeszyt pełen „uczniowskich mądrości”, czyli cytatów z ich prac klasowych. Po tematyce łatwo odgadnąć czego uczyłam przez 30 lat.
OdpowiedzUsuń…glikogen to cukier odkładany w wątrobie na czarną godzinę…
…owulacja jest to złuszczanie się błony dziewiczej…
…zewnętrznym narządem rozrodczym kobiety jest miotaczka…
…skóra człowieka jest pokryta w różnym stopniu włosiem…
…mięśnie gładkie działają wbrew naszej woli…
…przy krwotoku z nosa najlepiej podnieść głowę do góry, żeby krew wróciła do naczyń krwionośnych…
…tasiemcem można zarazić się przez kontakt ze świnią…
… w gruczołach piersiowych kobiety powstaje kwas mlekowy do karmienia niemowląt…
I tak dalej przez cały zeszyt – pozdrawiam .
Od jakiegoś czasu mam uraz do blizniaków. Mój starszy wnuczek też poszedł już do szkoły, choć 5 lat skończy dopiero w styczniu. Tam się szkoła zaczyna od 5 roku życia. Ale ta ich pierwsza klasa to tak jak nasza zerówka.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Niektórych bliźniaków nie da się lubić, za to innych się pasjami kocha...
OdpowiedzUsuńMiotaczka mnie powaliła na podłogę! Dzięki za ten ,,bukiet'' szkolnych kwiatków...
OdpowiedzUsuńDo dziś i ja się dziwię, teraz chłopaki mają prawie po 50 lat. Ciekawe, czy dalej tak podobni?
OdpowiedzUsuńSprawa w gruncie rzeczy indywidualna, ale nie powinna mieć charakteru nakazowego.
OdpowiedzUsuńPewnie każdy stary belfer zna ich na pęczki.
OdpowiedzUsuńUmiarkowane cwaniactwo i spryt życiowy jak najbardziej pożądane, szczególnie w obecnych czasach.
OdpowiedzUsuńKciuki trzymam za debiut! Praca trudna, często niewdzięczna, niedoceniana, ale czasem sprawia taką frajdę i satysfakcję, że o innej nigdy nawet przez chwilę nie pomyślałam...
OdpowiedzUsuńZjadło mi odpowiedź...
OdpowiedzUsuńMoja druga, ponoć lepsza połowa jest też nauczycielem i wiem dobrze, że to naprawdę ciężki kawałek chleba. Niestety wina to ludzi odpowiedzialnych za polska oświatę, którzy wcale odpowiedzialni nie są. Basia często czyta nam wypociny niektórych uczniów, jak poprawia w domu sprawdziany. Ubaw wyśmienity.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ahoj:)
Jakie masz ciepłe wspomnienia...Musiałaś być cudowną belferką...
OdpowiedzUsuńUczyłam tylko dwa lata, ale tez mam fajne wspomnienia;)
OdpowiedzUsuńO bólach głowy jakoś zapomniałam!
Czasem tęsknie...
Pozdrawiam
Ja nie tęsknię, ale wspomnień mi nikt nie odbierze. No, chyba, że się o mnie upomni pan A.
OdpowiedzUsuńO tym, co robiły i mówiły dzieciaki, każdy nauczyciel mógłby książkę napisać...
OdpowiedzUsuńAhoj! Czasem współczuję wuefistom, bo u nich dzieci nie piszą klasówek i nie ma okazji do ,,kfiatkuf''. Stopy wody pod kilem życzę!
OdpowiedzUsuńAle większość- horror! ;-)
OdpowiedzUsuń