niedziela, 29 kwietnia 2018

W Poznaniu

Był czas, dawno temu, gdy do Poznania jeździliśmy średnio raz w miesiącu. Maluchem, oszczędzając kartkowe paliwo na tę okoliczność. Zajeżdżaliśmy do Marysi i Grzesia pod wieczór w sobotę (pracującą, bo wolnych jeszcze nie było), by pograć przez całą noc w brydża, potem parę godzin spania i z powrotem do domu. 
Nie było wtedy czasu, by miasto choćby pobieżnie zwiedzić. 

Minęło lat niemal czterdzieści, Grześ już w lepszym wymiarze. Marysia od trzech lat zapraszała, by ją odwiedzić w nowym mieszkaniu. Wciąż brakowało czasu, jednak teraz, gdy Małż emeryt, udało się. Na krótko, ale jednak...

Przyjechaliśmy w piątek, przed piętnastą. Po wykwintnym obiadku (bo nasza gospodyni świetnie gotuje), udaliśmy się do miasta. Najpierw pod katedrę i na most z kłódkami zakochanych, potem na spacer po okolicy. Tam zachwycił nas fantastyczny mural. Potem Marysia zafundowała nam Poznań w pigułce. W ciągu kilkudziesięciu minut obwiozła swoim autkiem po najważniejszych punktach miasta, tych ogólnie znanych i tych związanych bezpośrednio z jej poznańskim życiem osobistym. 

W sobotę przed dwunastą udaliśmy się na Starówkę, by zaliczyć hejnał i koziołki. Zaraz potem wspaniała atrakcja - Muzeum Świętomarcińskich Rogali, gdzie obejrzeliśmy rewelacyjny show w wykonaniu dwóch przystojnych młodzieńców i poznaliśmy podstawowe słowa i zwroty gwary poznańskiej. A po południu Termy Maltańskie - trzy rozkoszne godziny pławienia się w solance i bąbelkach... Przy cudnej pogodzie i braku tłoku. Marysia jako mistrzyni pływacka próbowała nawet uczyć mnie pływania i odniosła częściowy pedagogiczny sukces. Szczegóły pominę...

Tak nam się podobało, że chyba wyprawę powtórzymy za jakiś czas. Jedyny maleńki minusik - Marysia zbyt gorliwie karmi... :)))

8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usunęłam z powodu błędu. Fajnie mieć takie koleżanki 😀 I Poznań jest piękny. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Marzy mi się wyjazd do rodzinnego Wrocławia, by spotkać się z przyjaciółką z licealnych lat. Gdyby jednak kiedyś padło na Poznań, to będę wiedziała, co warto zobaczyć. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja wygrałam rogala, odgadłam ile waży. Był przepyszny, lepszy w smaku, niż te kupione w cukierni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na naszym pokazie rogala wygrał chłopiec, na oko siedmioletni...

      Usuń
  4. Zapomniałam napisać, że na koniec pokazu panowie otworzyli okna i oglądaliśmy koziołki inaczej, niż wszyscy zgromadzeni na Rynku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My bylismy około trzynastej, koziołki obejrzeliśmy ,,klasycznie'', niestety...

      Usuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...